Demonstracja
Taka sobie refleksja na temat bezsensownych demonstracji,których się namnożyło ostatnio,jak nie przymierzając królików.
Byłem zaraz po kolacji
Gdy wyszedłem na ulicę
Zobaczyłem demonstrację
Więc stanąłem i się lipię
Nie wiedziałem o co chodzi
I patrzyłem jak najęty
Kiedy ludzie jacyś młodzi
Wyciągnęli transparenty
No i stoję tak i patrzę
A ciekawość skręca kichy
Oni wrzeszczą i skandują
Idąc wolno po ulicy
Samochody,szyby tłuką
Obalają pomniki
Chcemy dostęp mieć do morza!
Słomniki!Słomniki!
Pomyślałem,mają rację
To jest walka nie na niby
A ja kocham demokrację
Więc rozbiłem też dwie szyby
Za mną z tyłu napierała
Tak niby niechcąco
Jedna taka mała
Zrobiło się gorąco
Biust jędrny się opinał
O me spocone plecy
Lecz rozwiała się zadyma
Za wcześnie,niestety
Skończyło się na knajpie
Gdzie w kiblu napisali
Różowym flamastrem
Tu byłem-Tony Halik
Nad ranem nikt nie pamiętał
O co walka była
Kiedy wódki brakło
Idea się skończyła
Rozmyślałem(lecząc kaca)
Czy miałem może rację
Że wyszedłem na ulicę
Aby poprzeć demonstrację?
Korzystałam ze wspomnień mojego kolegi,dlatego wypowiadam się w rodzaju męskim
Komentarze (1)
A ja już myślałem że dla zmylenia
przeciwnika,wypowiadasz się w rodzaju męskim,ale swoją
drogą - nie zawsze można być dobrze rozumianym,gdy się
wybija szyby i niechcący w takiej demonstracji mogą
Cię uznać za rebela!Wiersz z polotem napisany i z
polotem się czyta..powodzenia