deszcz niewiadomych
nic już ode mnie nie chcesz
nie znaczę nawet powietrze
znaczę tyle co bród za paznokciem
od tych myśli nie umiem uciec
rozsypane słońce płonie
ciemne chmury wieszczą koniec
noc oślepła bez gwiazd
chytry czas wszystko mi skradł
płakałam gdy odchodziłeś w noc
kałuże ich nie chciały schnąć
na policzkach nie czuję twoich dłoni
spadł na mnie deszcz niewiadomych
twój głos nie śpiewa we mnie
wiem że tego już nie zmienię
żeby się zrodzić na nowo
nie jest jeszcze na to gotową
Komentarze (5)
Wymowna melancholia, skłania do przemyśleń, pozdrawiam
ciepło.
Gdy miłość gaśnie rozstanie jest nieuniknione choć
bolesne, niestety do miłości nie można nikogo zmusić..
pozdrawiam z podobaniem :)
deszcz niewiadomych jest nie do zniesienia,
pozdrawiam serdecznie z podobaniem
;)
Twój wiersz odbieram jako pełen smutku i
rozgoryczenia. Wylany w strofy rozbudza wyobraźnię
czytelnika, który stara się poczuć ujęty w nim żal.
Pozdrawiam.
Marek
nigdy się nie jest gotowym na odejście bliskiej osoby.