Do Justyny
Mimo najszczerszych chęci droga pani
Justyno,
mimo starań tak wielu i wysiłków nie
lada.
Nie mogę pani kochać, i daj spokój
dziewczyno.
To co w nas jeszcze żyje na nic się już nie
nada.
Nie zbudujemy z tego życia wśród
pelargonii.
Nie ulepimy z tego gniazdka pełnego
puchu.
Choć każde z nas za szczęściem uparcie
jeszcze goni,
w gruncie rzeczy to trwamy w jakimś dziwnym
bezruchu.
Niech się pani za siebie nie ogląda
kochana.
Tam tylko mgła się snuje pośród konturów
wspomnień.
Przed panią całe życie i nie jedna
wygrana,
i niech pani nie płacze, a uśmiechnie się
do mnie.
Panią młodość uskrzydla i nad ziemią
unosi
z każdą chwilą dodając i odwagi i werwy.
Ja ze swoją starością nie chcę się tu
obnosić,
biorąc swoje tabletki, pijąc ziółka na
nerwy.
Pani mówi, że kocha każde słowo w mych
wierszach.
To ta dziwna przypadłość właściwa dla
kobiety.
W wierszach mych będzie pani ta jedyna, ta
pierwsza.
Lecz po co pani miłość do starego poety.
Komentarze (10)
Świetny. Super się czytało...
Pozdrawiam:)
fajny:)pozdrawiam
Dobry wiersz.Pozdrawiam
cóż, miłość nie pyta o lata,,,może to
fanka,,,,pozdrawiam słonecznie
Miło poczytać.
Vicku- poprawione
Fajny.A Ty Vicky nie smęć, że nie masz talentu, bo to
Kłamstwo: )
Justyna chyba nie odpuści :)
w starym hotelu diabeł ogień pali
też taki bajer Justysi mógłbym smalić,
lecz jako grafoman, musiałbym się wódą nawalić
bo talentu ni mom za grosz,
a ty - niestety - mosz!
Czasem stary poeta potrafi nie jedną kobietę swoim
słowem omotać,
zatem nie dziwię się Justynie.
Podoba mi się wiersz.
Dobrej nocy życzę:)