Do końca
Czy będziesz się mną opiekował?
Czy będziesz ze mną do końca?
Pożegnaj się z dniem
Przywitaj noc...
Pożegnaj się ze swym dzisiejszym życiem
Powitaj nową krew płynącą w żyłach...
Czy pochowasz mnie?
Czy opatrzysz wszelkie rany?
Ale nie raz, nie dwa...
Do końca...
Duch w Tobie, zawita u mnie...
Nigdy nie wracałeś...
Nigdy nie kłamałeś,
Lecz zawsze raniłeś jakąś cząstkę
mnie...
Sama wśród ścian i drzwi...
I wszystkie rzeczy, którymi raniłeś...
Raniłeś, mówiąc w myślach...
Nigdy mnie nie złapiesz...
A jeśli spadnę w dół?
Nigdy nie wracałeś...
Małe rzeczy dotknęły
I nie wróciły...
Żegnaj, a może witaj ponownie?
Ostatniej nocy kłamałam...
Ale czy kłamałam w Tobie?
Kłamałam zaraz obok Ciebie?
nie poddawałam się
Trzymałam skrawka ziemi...
Jeden poślizg, by wpaść w prawdę...
Ale czy ta prawda ma sens?
Czy odzwierciedli Twojego ducha we mnie?
Trzymaj mnie i nie puszczaj...
Gdy spadnę na dno,
Pomożesz mi?
Tyle dni pod górkę,
Tyle starań...
A każdy dzień,
Czy z Tobą czy bez,
Jest taki sam.
Krew płynie, noc się mieni...
Myślę, że robisz to samo co ja...
Staczasz się na samo dno swej głowy,
By po kilku księżycach, powstać na
nowo...
Nigdy nie wróciłeś...
Gdzieś na dnie serca zostałeś
pochowany...
Ale czy zostaniesz do końca?
Czy sprostasz nowej krwi...?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.