poczekalnia
wchodzę na stację, patrzę na rozkład
no pieknie, jeszcze tylko dwie godziny
idę do kasy, dostaję wykład!!!!!
jak mogę przeszkadzać podczas rozmowy
telefonicznej do rodziny!
po jakimś czasie już z biletem siadam na
ławkę
patrzę wokół, na ludzi nieznanych
niektórych spokojnych, innych strasznie
zabieganych
mój zwrok pada na kiosk
tam facet stoi z wąsami, na czole ma
brodawkę
właśnie dozuje sobie kawy południową
dawkę
niedaleko siedzi starsza pani
ubrana schludnie, tego nitk nie zgani
lecz dlaczego wykrzywia twarz
gdy patrzy na mężczyznę,...., nędzy
obraz
ten otóż mężczyzna zasnął sobie na
chwilę
ciuchy podarte, zapach, który czuć na
milę
wszystko wskazuje, że to ten któremu się
nie udało
pogodził się z losem, chodź życie mu tak
dolało
godna wspomnienia jest też dziewczyna
siedząca obok mnie
taki wiek, że pokazuje swe zainteresowanie
niechętnie
lecz oprócz tego jest czysta aż miło
życie jej nie wypaczyło
jak panią z kasy
chcącej by świat kręcił się wokół niej
jak pana z kiosku
uzależnionego od swojej małej czarnej
jak starszej pani
co współczuciem się nie zgani
jak biedaka śpiącego
choć brudnego, nigdy nie złamanego
nie opisałem wszystkich jeszcze
tylko część niewielką
co mógłbym się dowiedzieć o innych?
na tę myśl przechodzą mnie dreszcze
ratuje mnie czas
nadeszła pora na moje wyjście
spotkałem tych ludzi pierwszy raz
teraz z ulgą wchodzę w przejście
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.