Do kulminacyjnego momentu
Powoli wyduszę z siebie ‘żegnaj”.
Przykro się rozstawać
i tę przepiękną noc niepokoić swoimi
łzami.
Jesteśmy tacy podli dla tej niepowtarzalnej
aury.
Nasze nastroje burzą magiczną atmosferę.
A przecież tak lubię emocje na twojej
skórze.
Ty lubisz, gdy się spieram z tobą o
racje.
Ale w tym momencie już się nie
wspieramy.
Naprawdę niedbale uszyliśmy sobie
wyrafinowania kreacje
na ostatnią wspólną okazję.
Wszystko jest przeciw
prócz bólu.
Pamięć od ostatniego kroku staje się nie do
zniesienia.
Nie wytrzymujemy w środku więc krzyczymy
swoje imiona w płaczu.
Tak, wciąż kochamy.
Wracam myślą do kulminacyjnego momentu,
gdy twoja pięść wstrząsnęła naszym
kuchennym blatem
a usta się odgrażały.
Moja miłość utrzymywała „to nie on”.
Dotykaliśmy szaleństwa
choć ty już jesteś moim obłędem.
Niemożliwa zgoda, wyrok wiadomy.
Dla mnie jednak stale niezrozumiały.
Moje ruchy niemo próbują znaleźć
przyczynę.
Jestem fatalną ofiarą,
bo nie kochałam człowieka a pozory.
Magdalena Gospodarek
Komentarze (2)
wow...
mam wrażenie, że Cię znam.
może tylko obrazki z filmu...