Do przyjaciela z dzieciństwa
Lubiłem z nim chodzić nad staw
łowić malutkie płotki
popalać bez zaciągania pierwsze
papierosy
karmić bezdomne kotki
które zawsze zjawiały się znikąd
jak szczęście
jak smutek
jak śmierć
jak ciąża
jak Ty
gdy już wzięły co chciały
odchodziły donikąd
jak Ty
jak ciąża
jak śmierć
jak smutek
jak szczęście
jak ja
choć na świecie było miliard innych istnień
o wiele szczęśliwszych od nas
i miliard
o wiele smutniejszych od nas
to My mieliśmy siebie za wybrańców
władców wszechświata
bo mieliśmy swoją armie bezdomnych
kotków
skazanych na nas
21 czerwca
nie pamiętam którego roku
około 5 rano
kogut zapiał standardowo trzy razy
a jego ojciec wydał ostatnie trzy
oddechy
o 8 rano w ten sam dzień
był u mnie jak zwykle
szklane oczy
i wędka w dłoni
ja już wiedziałem
ale bez słowa przebrałem się z pidżamy w
spodenki i brudny podkoszulek
chwyciłem moją samorobną wędkę
i ruszyliśmy nad staw
bo co by się nie stało
musieliśmy to przetrwać bez słowa
i nie zawieźć naszych poddanych kotków
to była idealna przyjaźń
no i jest
Komentarze (2)
Idfealna przyjaźn - opisujesz inaczej ciekawie i
wymownie, sercem pisany, rozumieliście się czasem bez
słów , razem uwielbialiście spędzać czas - i te
porównania jak... jak.... pogłębiają treść wiersza,
potęge przyjaźni.
Podoba mi się.
Pięknie bo właśnie jest taka Przyjaźń wspólna nie
jedna sprawa znana jej i bez słów idziesz robisz bo to
Ona jest najważniejsza bo to normalne Wyjątkowo piękny
wiersz trafny o Przyjaźni Piękny Wyrazy uznania