dom pomocy....
Dla wszystkich moich podopiecznych którzy już niestety pożegnali sie z zyciem...
Lipiec rok 2003
odbywałam praktyki w domu starców..
wiało śmiercią..
śmierć na korytarzu...śmierć
w poczekalni..
zapach zgnilizny..
bałam się...
w pokoju siedziała para staruszków..
uśmiechali się do mnie...
codziennie trwała nasza rozmowa..
o życiu,śmierci,
o radośći...
wyprowadzałam ich na spacery...
czego im było trzeba?
zainteresowania...:)
nikt o nich nie zabiegał...byli
sami..pośród życia i śmierci..
między piekłem a niebem..
kupowałam im codziennie bułeczki
ciepłe..
by przypomnieć im chwile ich
młodośći...obdarzałam uśmiechem..
ostatnio ich odwiedziłam...
niestety....
.......................................
ich juz tam nie było..
ludzie ja chcę na nowo cieszyć sie zyciem:)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.