Dom Poranionych Dusz
Okrutne słowo naszą duszę kaleczy.
A rany goją się latami.
Czy ktoś pomoże? Kto nas uleczy?
Nikt, zostajemy wtedy sami.
Świat się zawalił, a dusza krwawi.
Zamknięci w skorupie w swym własnym
domu.
Nikt nas nie zechce, nikt nie wybawi.
Chcesz się wyżalić, lecz nie masz komu.
Żyć nie ma po co, a umrzeć nie łatwo.
Któż na szaleńczy czyn się zdobędzie?
Liczysz że w mroku zobaczysz światło.
Które na rany ukojeniem twym będzie.
Zamknięty dom, azyl dla zranionej duszy.
Wpatrzona w ścianę w bezruchu markotnie.
Tu nikt nie wtargnie, nic nie poruszy.
Tutaj przez lata umiera samotnie.
Gdy ktoś nas zrani, idziemy do lekarza, a ten opatrzy ranę która z biegiem czasu się zagoi. Cóż począć gdy ktoś zrani naszą duszę? Tutaj lekarz nic nie pomorze, na takie rany lekarzem może być drugi człowiek, który sprawi że w takiej chwili nie będziemy sami. Niestety najczęściej jest tak że zraniona dusza zamyka się we własnym domu, i tam przez lata, powoli wykrwawia się w całkowitej samotności przez nikogo niezauważona.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.