dotyk
dotyk
muśnięcie powiek
zamyka powietrze
wokół nas
w złotej klatce
niemożliwości
kochamy się
jak łyżka z widelcem
blisko siebie
ale bez dotyku
na jednej powierzchni
niezależnie
do jednego obiadu
osobno
jak metal z metalem
strzykawka wchodzi pod skórę
nic o niej nie wiedząc
nie czując jej
i natychmiast wychodzi
kochamy się
następuje wymiana blizn
w milczeniu
ale
to nic nie daje
trzeba by było je najpierw
otworzyć
pokazać
zinterpretować
trzeba by było zacząć od całowania
nie kochamy się,
wrastamy w ziemię jak drzewa
osiadamy na
dnie jak kamienie
w rzece
brzuchate żagle i
statki
z których gra muzyka
są ponad nami
Komentarze (2)
Trochę niepokoją mnie te strzykawki, mam złe
przeczucia, lepiej bym się myliła.
Marta - twoje wiersze są jak pigułki z innego wymiaru
na wzmocnienie a metafory jak zastrzyk odmiany...