Dotyk milosci.
To bylo w sierpniu, jak dzis pamietam,
gdzies w obcym miescie, hotelik maly,
rece splecione w takt bicia serca,
nocy granatem zamkniety swiat caly.
A wokol pachnialo slodka maciejka,
ze odurzenie nam zmysly zmacilo,
tysiace dzwonow w nas nagle zabilo
i wtedy razem dotknelismy milosc.
Szelesty pieszczot tak byly lakome
i w glodzie siebie tacy zachlanni,
ze ksiezyc nawet usmiechal sie milej
topiac swoj zachwyt w rosie porannej.
Pamietam jeszcze jak w korytarzu,
przedziwne slowa szeptales pospiesznie,
ja portierowi klucz prawie oddalam,
ty jednak wracales po cos koniecznie.
W obcym pokoju, obcej poscieli
jakby nam dobry wyrok wyznaczono,
bez wznioslych wstepow i bez slow
wielkich
rzekles mi wtedy- bedziesz moja zona.
I nia zostalam lat prawie trzydziesci,
a potem odszedles- gdzie sila wieksza
Z tamtej sierpniowej, goracej nocy,
zostaly mi tylko okruchy wiersza.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.