Droga
Liczby zbyt wolno wybrane mijały
A szczęście za szybko drogą coś szedł
Pozostał kurz obojętny
Wspomnień mglisty czar
Przybiegła samotność
Co pośród rozległych stała pól żucajac go
na kolana
Śnieg dawno w nocy pełni
Niby łzy szklące w jej poświacie
Spadając znikł
W mroku ciemno zielonej trawy
Wiatrem po twarzy chłoszczą
Bryzą zimnego deszczu
Zamknięty w klatce własnych zasad
Świecił ostatkiem blasku
I jeszcze walczył z zachodem życia
Podrywając skrzydła lecąc w ostatni lot
Jak ćma, co do ognia leci
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.