Droga
Zamykam za sobą drzwi. Zamykam je na
zawsze, odcinając się od przeszłego
życia.
W nagrzanym powietrzu zapach asfaltu miesza
się z wonią samochodowych spalin.
W upalnym dniu lata,
w którymś gorącym dniu lipca…
Następują po sobie słoneczne refleksy w
rozchwianych topolach,
w koronach kasztanów…
Przeskakują i pełzają po trotuarze
świetliste pająki,
które lgną, które łaszą się, jakby w
jakiejś miłosnej symbiozie.
Podmuchy wiatru na twarzy,
opadające na oczy wzburzone włosy.
Elewacje domów w pełnej jasności. W
załomach półcienie, cienistość bramy.
Od tyłu –
mrok podwórzy…
…stopnie schodów w półświetle,
gałęzie drzew ukryte w zieleni…
Gdzie ja jestem?
Gdzieś.
Przede mną długa droga, swobodny ruch,
czyste detale.
Idę przed siebie, a raczej płynę w tej
przejrzystości,
która staje się coraz bardziej subtelna,
choć zakłócona przenikliwym zgrzytem
ciętego w stolarni drewna, chemiczną wonią
lakierów
i garażowych smarów…
… w otwartych wnękach warsztatów łoskoty
żelaza, oświetlone jaskrawym płomieniem
acetylenu
czarne szybki na twarzach klęczących
spawaczy…
…
Staje się coraz bardziej cicho. Daleko
przede mną – zagadkowa korektura zdarzeń
–
przejawia się i znika w rozedrganym,
rozmigotanym powietrzu.
Pozostawiam za sobą rozgwar brudnego
miasta, wkraczam w radosne żywioły
aromatycznych
przestrzeni…
Szpalery drzew.
Złote zboża.
Skrzypiący pod stopami
piasek
zakurzonej ścieżki.
Na poboczu
kępy zielonej trawy…
…
…dzieje się na moich oczach misterium
czasu:
przeszłość,
teraźniejszość,
przyszłość…
…
Wkraczam w głęboki błękit,
w rozpaloną kulę słońca.
W spokoju ciszy, tylko bezruch
i cisza.
Przeinacza się w sobie i kłębi – dziwna
istota zrodzona z burzy.
Przechodzi.
Przesuwa się bokiem w powolnym prologu pędu
profil wyżłobiony niby w marmurze,
wyciosany niby w szarym kamieniu, źle
obrobiony.
Duszność chwyta za serce.
Pot oblewa ciało, przesiąka przez
koszulę.
Mnożą się w rozległych łąkach migoty
gwiazdy, w brzęczeniu, w zgonie pszczół
w koniczynie.
W otchłani nieba nagłe porywy silników.
Lśniący samolot ciągnie za sobą pierzastą
smugę…
Wypiętrza się i rośnie
biało-liliowa spoistość.
(Włodzimierz Zastawniak)
https://www.youtube.com/watch?v=GETsFVyehv8
Komentarze (4)
Przyrodniczo i subtelna przejrzystość, to u Ciebie?
Dziś tak łagodnie :
Jak zwykle obrazowo, fantazyjnie przedstawiona
podróż.
Pozdrawiam :)
Wspaniały sen. Albo chwila rozdwojenia jaźni.
Może być materiałem na dobry film.
"Gdzie ja jestem?
Gdzieś.
Przede mną długa droga, swobodny ruch, czyste detale."
- ten fragment świetnie pasuje do Twojego tekstu.
Pięknie piszesz.