Droga...I
Wstaję, a wraz ze mną, unosi się żal...
Idę, a wraz ze mną, ciche kroki
samotności...
Staję, a wraz ze mną, ustaje purpury morza
bicie fal...
Odwracam się, a za sobą widzę rozpad
resztek godności...
Myślę...Czy To ma sens?
Czy warto podążać tą drogą bez celu?
Ronię łzę...łapiąc brudnego powietrza
kęs...
Drogą tą podążało już wielu...
Czy dosięgnął ktoś kresu?
Czy znalazł ktoś tajemne przejście?
Nie...Nicość przyciąga, jak pod wpływem
magnesu...
Nicość odebrała wszystkim szczęście...
Cóż mam począć?
Zostać tu nie mogę...
Coś nie pozwala spocząć...
To ona, nicość...Ciągnie w swoją
stronę...
Poczynam pierwszy...
Później następny krok...
Opieram się, ale opór coraz
daremniejszy...
Niespodziewanie wpadam w ludzki tłok...
Zdziwienie ogarnia serce...
Zmysły szaleją, trwonią nadzieje...
Przystaję...łatwo wielce...
Wokół...mordercy, gwałciciele,
złodzieje...
Myśli miliony...
Wśród nich myśl o zbawieniu...
Wybucha śmiech, tłum przerzedzony...
Przeciskam się w wielkim strudzeniu...
Spoglądam, a przy stoliku siedzi dama...
Piękna, lecz skryta...
w czerń przyodziana...
słyszę swój głos...to me serce pyta...
Skąd ten tłum?
Skąd drwina?
Jej głos zabrzmiał niczym odzew harfy
strun...
Piękna niewiasta...przemówiła...
"Spójrz na stół młodzieńcze...
To sztylet tam spoczywa...
Ujmij go w dłoń wdzięcznie...
I wbij w serce...niech dogorywa..."
Ale dlaczego?
Czemu ku samobójstwu popychasz?
Nie ujmę i nie zabiję serca swego!
Przestań kpić...Ty, która tam
spoczywasz!
"Dusza Twoja tajemnych dróg poszukuje...
To droga owa...to ona Cię wyzwoli...
Niech Twe serce stali posmakuje...
To nicości uniknąć pozwoli..."
Czy to da wolność?
Czy szczęście przyniesie?
Jej słowa uderzyły zszarpaną godność...
Może to da wolność...może to uniesie...
"Tak...pewnością całą...
Nie zwlekaj, to dusze uwolni...
Widzisz? oni już odeszli, wprost w nicość
szarą...
Umrą starzy, bez pokory i wciąż nie
spokojni..."
Dobrze...to Twej wysłucham rady...
Ująłem sztylet...na serce
nakierowałem...
Nie czułem w tym zła...nie czułem
zdrady...
Pchnąłem...ziemię wokół purpurą
zalałem...
To moja wymyka się dusza...
Oszukuje nicość właśnie...
Ona władzę ma tylko nad tym, co żyje, co
porusza...
A moje życie właśnie gaśnie...
Od przeznaczenia wolny...
Zło już nie straszne...
Wróciła nadzieja...poczułem się znów
godny...
Choć straciłem ciało własne...
Unoszę się teraz...spoglądam...
Widzę siebie...w oczy patrzę damie...
Ze sztyletem w sercu makabrycznie
wyglądam...
Lecz teraz na nowej drodze...staję...
C.D.N...
:(
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.