drzewa iglaste
próbuję się odciąć od brzemienia
nieistotnych spraw
niosących nad bramą życia nieuchwytne
ogniki
które paląc się rozżarzonym blaskiem
przygaszają małe iskierki mojego
istnienia
i biegnę przez czas stąpając po śliskiej
powierzchni
próbując odnaleźć drzewa z wysokimi
koronami
lecz dookoła są same przyschnięte niskie
iglaki
a ja bez butów poruszona dreszczami gnam
słysząc głosy otchłani pełnej
zapomnienia
wzdrygam się lekko ze strachu wręcz
przerażenia
i znikąd pomocy dla zastygłych myśli
które kierowane impulsem są gotowe na
wszystko
pozostając więc w istotnej krainie
zdarzeń
układam igiełki co spadły z iglastych
drzew
i choć wszystko tak strasznie doskwiera
to daję radę taki jest mój zew
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.