Dusza kryształowych oceanów.
Wpatrzony w zimną równinę srebrzystych
wrót,
zahipnotyzowany milczącą i odwróconą
komnatą
otwierającą się po drugiej stronie starego
zwierciadła.
Odczytuję -
Porażonymi źrenicami dotykam martwych już
scen
gdy rozmnażało się tutaj dzikie
pustkowie
wypełnione oceanem bursztynowych źdźbeł.
A głębokie, czarne labirynty otulały swymi
udami
gniazda pulsujących - drapieżnych i szarych
gryzoni.
W powietrzu wirowało nasionko powszedniego
chleba.
Dusza tego zwierciadła - obudzona sekretnym
słowem
poprzez lata cicho nasycana gdzie wydawała
się tkwić w swym
sztucznym, martwym śnie kasztanowej komnaty
-
teraz poruszyła się setkami krzyczących w
pustkę ran
i szepczących niepokojąco - zasklepionych
blizn.
Zapisany wydarzeniami kryształowy ocean,
wyrzucił ze swego wnętrza kakofonię dzikich
pól -
w cieniu drgającego zaklęcia powierzył
mojemu sercu cały ból,
nieznośne i palące piętno wiecznej aż do
zderzenia szklanej księgi.
Oswobodzona przeszłość.
Stalowe rumaki tnące drapieżnie
przestrzeń,
gwałcące wysmakowany i pastelowy spokój.
Zimowe zawieruchy niszczące subtelne kłosy
snów
i wiosenne pląsy połączonych pożądaniem
kochanków,
w ogniu rodzącego się cierpienia zdanego na
wypalający czas.
Spękane dłonie oddanej darni i śpiew
przydrożnych ptaków -
wszystko do czasu... gdy zatryumfowały
betonowe sztandary,
i stalowe granice wystrzeliły boleśnie w
wysoki błękit nieba.
A zimna dusza zwierciadła teraz szlocha w
moją
otwartą na ból - wewnętrzną niezmierzoną
ranę.
Serce obrasta w sól.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.