Dwa jeziora
Dawno temu, za górami, za lasami...
nie pamiętam jaka to była roku pora,
niewidoczne dla oka, pomiędzy drzewami,
leżały obok siebie dwa małe jeziora.
Podobne wielkością, może głębokością,
te same wiatry bawiły się falami,
to samo Słońce tą samą miłością
karmiło. A jednak nie były takie same.
Jedno było przejrzyste. Ryby w jego toni
i każdy kamyk, cieszyły się światłem i
cieniem.
Może trochę nudne? Wszystko jak na dłoni
-
lękliwego serca nic nie wprawi w
drżenie.
Drugie jezioro mroczne i mętne wody
miało.
Nigdy żaden promyk nie sięgał dna
jeziora.
Czasem, ono aż samo siebie się bało -
a nuż z odmętów wychynie twarz? Co - jeśli
potwora?...
Aż pewnego razu, Słońce mocniej niż zwykle
grzało...
Zwyczajnie - Czas nadszedł, a one...
wiedziały.
Słyszały jak głosem łagodnym do siebie je
wzywało.
Nie mogły nie posłuchać. Wyparowały.
Dwa duchy, dwa obłoki cieszyły się
wolnością...
Czy jeden przejrzysty był, a drugi mroczny?
Nie. To przecież proste!...
Tylko... po jednym zwykły piasek był
pozostałością,
po drugim -
ciekawostkidlabadaczyciekawostek...
Na wypadek, gdyby ktoś się zastanawiał - ostatni 'wyraz' celowo napisany jest jako jedno slowo :)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.