Dwa oblicza śmierci..
Znasz mnie więc wiesz
Jak mnie zwą
Na imię mi śmierć
Przechodzę niezawuażona
Przez tłum i odbieram
To co Bóg dla mnie przeznaczył
Podchodzę do wybrańca
Ubrana w białą suknię
I składam na jego ustach
Ostatni pocałunek
Jestem jego marzeniem
Które przychodzi by się spełnić
Więc nigdy się mnie nie boją..
Czasem zostaję wezwana nagle
Tu już z woli Szatana
Pokazuje jednym gestem swą ofiarę
Chociaż nie chciałabym brać tego życia
Muszę.. Taka ma posługa
Odbierać życie
Być jako Boga i Szatana sługa..
Jestem nocną marą
Która przychodzi by się spełnić
Więc zawsze uciekają..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.