Dwie dusze
Raz przyszła na mnie bieda:
Nie miałem już co sprzedać,
A forsy było mi brak,
Więc pomyślałem: muszę
Zaprzedać diabłu duszę,
Tylko, cholera, jak?
Mam znajomego czarta,
On się – to pech uparty –
Nie para skupem dusz,
Lecz chyba go odwiedzę,
Poleci mnie koledze
I biznes zrobię już.
No i po znajomościach
Trafiłem ja do gościa,
Który kiedyś skup miał.
Mówię: „Sporządź cyrograf,
Ma dusza jest dość dobra,
Co byś mi za nią dał?”
On – jedna z piekła zakał –
Natychmiast się rozpłakał
I tylko buczał: Buu!
Dusze teraz za darmo
Wciąż do piekieł się garną
Interes psując mu.
Sznapsem mnie poczęstował,
A potem tak skołował,
Że za jakiś psi grosz
Miast swoją duszę sprzedać,
Kupiłem duszę jego,
Cholera jasna! Gosh!
Czart się ucieszył wściekle
I awansował w piekle,
Bo duszy było mu brak.
A ja zostałem, jak ciele
Z duszami i pustym portfelem...
Jak żyć mam, premierze, jak?
Komentarze (17)
Poruszasz.
Pozdrawiam.
fajna ballada