nicpoń
do kościołów nie schodził
klął jak krawcowa z Łodzi
wiecznie szukał zaczepki
jak gdybyż pogubił klepki
mama już próbowała
ustawić dzika brutala;
tatuś dał sobie spokój
włócząc jeśli dorośnie
drzewko rosło i wszędy
rozgałęziając w pędach
siłą tryskało z zewnątrz
choć reakcyjnie wiedzą
wtem go zbudziła wiosna;
oczom potrafiąc sprostać
rozpruł duszę przez serce
niosąc maleńkie w rękach
https://youtu.be/9ebwisFMJ6Q?feature=shared
autor
Groschek
Dodano: 2024-04-28 12:01:38
Ten wiersz przeczytano 223 razy
Oddanych głosów: 5
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (4)
dziękuję
Ogarnął się!
Głos mój!
W czterech odsłonach historia i metamorfoza nicponia.
Bardzo udana i z poczuciem humoru!
Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę dobrej niedzieli!
zdarza się, że przy szczególnych warunkach nicpoń
przeistacza się w opiekuńczego człowieka.