Dylemat nad śmiercią
Strugi deszczu spływają po twarzy,
mieszając się z łzami rozczarowania,
może kiedyś wreszcie się zabić,
tętniąc życiem z zamiłowania.
Kwiaty więdną od mego spojrzenia,
drzewa szukają w wietrze ukojenia,
a ja ciągle jestem jak pień głucha,
nikt mnie w życiu już nie posłucha.
Teraz to się zmieni na zawsze,
nie ominiesz mnie obojętnością,
ocalę duszyczki niewinne, nasze,
może zakopiesz je codziennością?
Pomóż mi, oddychać nie mogę,
żar pali po gardle, płuca sparzone,
Wyciągnij rękę, pomocną dłoń.
a zanurzę się w morską toń.
© romantic-girl
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.