Dziad.
Stary dziad siedział i dumał sobie.
Tak naprawdę, co ja tu robię?
Moje życie przeleciało, jak wiatr
I nigdy oczy me nie widziały Tatr.
Wymyślił sobie taki sprytny plan.
Pójdę w góry, choć życie moje ma wiele ran.
Wejdę i usiądę sobie na niewielkim
szczycie.
Będę odpoczywać i popatrzę na swe życie.
I jak ten szczyt, na który prowadzi wiele
szlaków.
Nie dostałem od ludzi pozytywnych znaków
By dotrzeć i stanąć na szczycie życia.
I tak jestem szary i szary mam styl bycia.
Kolor mej duszy chyba się nie zmieni.
Ani się w sercu nie zazieleni.
I już do końca tam, gdzie kończy się moja
droga.
Chciałbym spotkać anioły a najlepiej Boga.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.