Dzień w kształcie miodu
Nie potrafię określić tematyki wiersza.
Pachnący różaniec o świcie białych kotów
wstał,
Dzień w kształcie miodu spłynął sianem
kilku trudnych ludzi,
Złotym betonem przebudził się jak zbyt
realistyczny sen, który raczej nie miał
prawa istnieć,
Kolejny dzień w fabryce nieposkromionych
aniołów, gdzie pola i łąki są do góry
nogami,
W smaku, gdzie dłoń jest cielesna, trawa
niebieska, Bogowie rodzą się, by tylko
być,
Gdzie wzgarda i bzdura poddawane są
eutanazji,
Nie trzeba zamykać oczu, by nie móc się
otrząsnąć z wycieków wyobraźni,
Jaźni, której krzywości, obrzędu i obłędu
nikt nie zrozumie, nikt nie zatrzyma,
Bywa tak już czasami, że gdy śpimy, tak
naprawdę nas nie ma,
Jeśli to sen, dlaczego śni mi się za
odłamów lustra pszenicy dnia,
Aniołowie jak zazwykle zajęci są zbytnio
swymi skrzydłami, bosymi nogami,
W wierszu, który każdy jest moim
światem,
Jak w poezji, która jak demontaż
rzeczywistości rozrywa mnie od środka,
Tęcze, obrazy, wizje, Bogowie, aniołowie,
rzadko mam ich witraż okazję pląsać,
Wąska jak wstęga ciepła nocy i jej
gwiazd,
Krzywe odbicie w perfekcyjnie symetrycznie
potłuczonym lustrze,
Żmudnie smuci jak psychopata swe
wściekłości,
Marmurowe krzyże czasami wszystkim
pomagają.
16.1.07 2:38
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.