Dzisiaj rano w kapciach jeszcze
bladym świtem dzisiaj wstałam
było to naprawdę wcześnie
słonko wolno otwierało oczka
przeciągało się na chmurce jeszcze
piłam kawę na tarasie
mocną z mlekiem na zbudzenie
wtedy słonko już wesołe
wysyłało swe promienie
widok miałam wprost ten z raju
gdzie drzew pełno i zieleni
w listki wietrzyk lekko dmuchał
każdy z nich się w słonku mienił
nagle spokój mój zmąciły
ptaki które nadleciały
i w najlepsze to co moje
ukraść mi bezczelnie chciały
mówie Wam jak ja ruszyłam
naprzód pędem w kapciach jeszcze
ratowałam rwetes robiąc
ukochane me czereście
Komentarze (18)
Nie dziwię się ptakom, też nabrałem ochoty na Twoje
czereśnie. Czekam na zaproszenie.
Apetycznie brzmi.Czereśnie rano na tarasie...Fainy
klimat wiersza:)
Nie można się dziwić ptakom, że też mają apetyt na te
pyszne owoce...mniam...Narobiłaś mi smaku.