Ech...
Dostając szansę która stoi przy mym boku omijam ją szerokim łukiem szukając nowej tam gdzie tylko wzrok może sięgnąć... Why?
Nie umiem zapanować nad swoim życiem
Nie umiem poradzić sobie z własnymi
uczuciami
Nie umiem złapać szczęścia mając je na
wyciągnięcie ręki...
A jeśli już znajdzie się przypadkiem w
moich dłoniach...
Nie umiem się nim cieszyć
Oszukuję sama siebie mówiąc na siłę że to
nie to
Szukam wciąż nowych zmyślonych powodów by
je odrzucić
Pozwalam mu odejść z myślą: tak jest
lepiej
Przez chwilę szczęśliwa...
Choć złudna ta radość
Bo potem do mnie dociera że to co ciągle
odrzucam to właśnie szczęście
Że to co nazywam porażką jest tym czego
potrzebuję
Że to co według mnie jest błędem w
rzeczywistości jest darem
Ciągle dostaję szansę o którą modlę się
wielokrotnie...
Lecz nie umiem jej przyjąć...
Głównie chodzi mi o to szczęście... w miłości...
Komentarze (1)
często gdy coś mamy nie potrafimy tego docenić dopiero
jak to stracimy nabiera jakaś wartość lecz wtedy jest
za pózno.=0( ładny wiersz.