Echo
Każdy brak twojej uwagi jest jak rosa bez
kropli
I ból bez twarzy
Zelżona ma dusza i radość kiełkuje
Gdy moje skronie owijasz w swoje dłonie
Ujmując ją ponad miarę
To ciężkie powietrze rozbiję na dwoje
Dwoje nas dwoje drzwi dwoje okien
Każdy żal prosi o więcej a w moich oczach
świat tonie
Czy mój zbawca przyjdzie po mnie?
Jak każdy człowiek zapuka przepadnie
Tych dwoje oczu jak garści ognistych i słów
tak dużo jak myśli w umyśle gdy sen już
zapada i czerwień gaśnie
Ten potok słów brzmi nigdy wyraźnie
Te szumy gestów nim ranek nadchodzi
Brzmią w moich ustach smakując mnie czule i
sama w radości wyłaniam się ku niej
Idę idę czy słyszysz drganie w betonie?
Idę już idę nie mając listów na zgodę
Nim zima nadejdzie nim lato ucieknie
usłyszysz dźwięk w mojej głowie
Księżyc zawyje nim w porę mnie znajdziesz
To ja jej dusza czekająca na zmianę
Ogrzeję się dobrze rozgrzeję nektarem
dopiję kawę z rozbitym miodem
Za śladem wgłębień i wypustek przewędruję
piechotą rozkojarzoną pustynię twoich
powiek - noskiem
Wysysam powietrze z samego źródła
Nim wiatr ciszę dogoni i kamyk doleci do
brzegu
I krnąbrną pustkę dopełni echo
Komentarze (1)
ciekawie