Emigracja Asura
Bóg wystawił Asura na próbę,
nie dalej niż pies zaznaczył swój teren.
Był tam, czy go nie było?
Gdzie przeniknął, ścigając się w
najdłuższym maratonie?
Do mety nie dobiegł,
w butelce po wodzie miał dopalacz z żółci
bydlecej.
Zbiegł przez wilgotne, igielne ucho by się
odnowa narodzić,
zgolił włosy na plecach, jest szybszy od
ryb w ocenie,
zarzyna rekiny, żywiąc się ludzkim mięsem z
ich wnętrza,
polubił człowieka.
Przeziębiony zimnymi kąpielami, zaraża
bezdechem tupiące płuca,
zatyka żyły zwalając z nóg najlżejszych bez
grzechu,
leczy szprycą w serce z wody świeconej,
bez nerwów dla zawału.
Ducha ugasił,
nosi mundur i lekarski fartuch.
Wołam, krzycze!
A wy i tak leżycie,
jak skrystalizowane drzewa z martwego
lasu,
moi pacjenci,
na zawsze bezpłodni, ale ciągle z
miłością.
Komentarze (2)
współczesne pisanie Wymowny interesujący tekst pod
rozwagę To jak wampiryzm w białych rękawiczkach Dobry
wiersz!
Dobry jak cholera !