Epimeteusz
Brat mówił – Nie żeń się z Pandorą
Ty jesteś bogiem, a to człowiek.
Brat miał, jak zwykle, racji sporo,
Lecz słodko było mi w alkowie.
Przyniosła mi we wianie skrzynię,
A w skrzyni tej nieszczęścia same,
Ale mi nikt nie powie, czy nie
Warto ją było brać z tym wianem.
Namiętne usta, biust toczony,
Ślepa uliczka pępka, łono
I śliczne nogi mojej żony
- Od paru spojrzeń można spłonąć.
No i do tego jej pieszczoty
(A pieścić umie całym ciałem)
Ręce i usta, włosy złote
Tysiące podniet mi dawały.
Nędza, głód, wojny, poniżenia
I kataklizmy, i choroby...
- To nie wygórowana cena,
Skoro Pandorę mogłem zdobyć.
Komentarze (19)
Witaj. Podobno w imię miłości można znieść wiele. Jak
się okazuję peel niczego nie żałuje. Moc serdeczności.
Jastrzu Michale
Sam widzisz, trzeba słuchać brata,
bo on jest starszy, doświadczony.
Gdy zamiast serca oko lata,
to nie zdobędziesz dobrej żony.
I jeśli wolisz mit Pandorę,
zamiast poszukać cud kobiety,
trudno, problemów niesiesz sforę,
na Twe życzenie, oj niestety. ;-)
Pozdrawia puszka Pandory. ;-)
Prześliczny radosny wiersz. Miła się czyta i potem
wzdycha. Pozdrawiam serdecznie.
Niby tak, tylko po co?