Epitafium
Ze słowa tego płynie jakis zapach
Nie poznają go moje zmysły
Pachnie pięknie lecz chyba to atrapa
Plastikowe morza ,oceany na słońcu juz
wyschły
Gdy wypowiadasz słowo swoje
Oczy twe falując zmieniają kierunek
Kierując sie w ulicę ,gdzie z jednej
drogi
Robi sie dwoje
Dróg niosących tobołki swe ,ładunek
Ciezarem swoim wgniatając sład swój w
podłogi
Oblicze lustrzane
Błyszczące ,swiecące jak diamenty
Piękne lecz nieoszlifowane
Symbole świętych
Słyszysz odgłos nadciąganej cięciwy
Z łuku prostego z drewna
Które dzierży myśliwy
Co fachu swego nie zna
Gdy wędrówka ludzka trwa
Patrzysz w nieba obraz
Oglądasz polujące jastrzębie
Co polują by przetrwać
Przeszkadzając innemu równie będącemu w
potrzebie
Silniejszemu -ofiara a słabszemu łza
Spływająca po chmurach z nieba na twarz
To z tych łez powstały jeziora
Lecz z obojętności powstał niejeden głaz
A pózniej jaskinia potwora
Spojrz na swój dom
Czy aby czasem nie zbudowany jest z
kamienia
czy aby czasem z wszelkich stron
Nie napływa wrógów armia uzbrojona w
przewinienia ??
A ty jedyne co masz relikwie
Przeszlosci twoim zdaniem świętej
W wielkiej folii zawinięte
Niezwykle wykwintnie
A na folii tej epitafium
Z obrazem świętej przeszłosci
Co uciekła ze strachu
Przed armią radości .
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.