Faryzeusze jesieni
Nadchodzi,opatulona rozmaitymi barwami.
Nie słychać jej.
Cichutkim, niczym szept krokiem,
zmierza powoli.
Nie ujrzysz jeszcze śnieżnego puchu,
choć znajome sobie.
Nie usłyszysz śpiewu ptaków,
obwieszczających nadejście zielonej
pory.
twym oczom ukażą się malutkie i
brunatne,
w kolczastej otoczce.
Nim się obejrzysz,
na przemian świat pokryją jej barwy.
Ciemna czerwień i brąz, gdzieniegdzie
żółć.
To właśnie zdradliwe liście,
faryzeusze jesieni.
Komentarze (2)
faktycznie, ciekawa metafora, chociaż zupełnie nie
wiem za co się dostało biednym liściom ;-)
Calkiem ciekawa metafora:) cos jakos tak zgrzyta mi w
2 zwrotce.. nie wiem czy celowo uzylas slowa "sobie"
?:) pozdrawiam!