Faust
patrzył przed siebie
a w niego tysiące igieł wysłali
bez chwili leku
wahanie to tylko prosta czynność
czas-odmierzy
być może tak kazali mu myśleć ?
powiedzieli, ta prędkość
upadku będzie większa
jeśli nie skupi sie na locie
patrzył przed siebie...ciążyły mu
ostre krawędzie w słowach
czy ich setki czy ona jedna
pani jego smutku i w miesiącach
odliczana zguba ?
wyłoniła sie tak nagle..skąpana w
słońcach
a może tak naprawdę pochłaniała, sączyła
wciąż bez końca
ich układ wydaje sie być przesadzony
i to dobrze moja droga
bo jeśli uwierzę, że to już bez końca
odliczany
kolaps jedności
może będę choć bardziej
odporny na "total" i tą "rność" chwili
w przetrwaniu znaleziono przyjacielskie
skinienie
to kat uchylił kaptura
sparaliżowany odmówił
bezbożne pacierze...nie godził sie
godził za to we mnie
jego dłonie ściskały twoje włosy
by nie skalał farbą
twojego obrazka
już dobrze...ja sie nie lękam...
nie głaskaj baranka
zamknij sie lepiej ...udawaj ze spisz
Komentarze (1)
Tęsknota za bliskością odrzucenie nadziei Wiersz
przekorny.pisany pięknymi metaforami Klimat mroczny
Pozdrawiam Cie Uli