fenix
mojemu Bigosowi
Z pustki się wzieles
z popiolu
wstales by skrzydla rozwinac
wzniesc sie pod niebo
i zginac
Płaklam czekalam powrotu
chmury plynely
wciaż plyną
gdzies slonce oslepia z zaswiatów
Fenixie Twa moc moją sila
I szybowales beztrosko
dwa pióra
i lopot na wietrze
lecz przeciez Cie nie ma
tak mówia
a jesteś
Zabrali Cie wieczni rycerze
choc radosc z duszy nie wyszla
opusciles mnie w wierze
ze zycie to burzami targana przystan
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.