fragment
Na przemian, przybywa i ubywa w górze gwiazd. Te, które obsypały pociemniałą podłogę-włóczą się bez celu z odrobiną bólu i namiętności. A może to rozpacz? Dziś koty mruczą znacznie ciszej. Myśl o jutrze dotyka i pieści, przyprawiając mdły wieczór smakami słodko-gorzkimi. Odziewa w chłodną nagość i na zmianę rozbiera smutną Ewę ze skóry. Po drugiej stronie ulicy ściany od połowy ociekają różem, dalej zmieniają się w zieleń, która wrasta aż pod fundamenty. Biały płot to uproszczenie gryzące się z żółtymi słonecznikami, boli od nich głowa... A na ulicy Pstrej podziurawiony dach i pies, któremu gonitwa za ogonem wydaje się być coraz bliższa celu. Widocznie nikt go nie kochał zbyt mocno..
Komentarze (5)
pięknie
Tak to wygląda Patrycjo - życie nie wszystkich
traktuje jednakowo, jedni znajdą swoje jutro inni nie
szukają bo przyjdzie do nich samo...ładny
wiersz...pozdrawiam
Miła dziewczyno- błądzeń z z tobą i nijak nie umiem
trawić do furtki, by wyjść
Pozdrawiam za wymyślenia, ale jakoś do mnie nie
trafiają
Miłego dnia
Świetny utwór, podobnie ja nick. Pozdrawiam
Ciekawy, przeczytałem z zainteresowaniem, pozdrawiam