Galicyjska moja wieś
II Rzeczpospolita to kraj rolniczy, w większości tak wyglądała wieś.
Pochodzę z wiejskiej rodziny
Tam gdzie piachy i równiny,
cepy, widły, sierp, motyka, żarna,
bieda z nędzą, wiedza marna.
Ziemia niewydajna, w plon uboga,
ścieżki z piasku i piaszczysta droga,
miedza, bruzda wzdłuż zagony,
lud pobożny, zabobony.
Wioska duża w okolicach znana,
chłopi małorolni z rodzinnego wiana,
chaty strzecha i zagrody
studnia, żuraw do czerpania wody.
Z wioski duchów, wiedźm i czartów,
wieczorowych opowiadań, żartów,
głośnych modłów, silnej wiary
i za grzechy Boskie kary.
Religijnej wioski gdzie w niedziele
wszyscy gromadzili się w kościele,
szli na boso a pod pachą buty
z oszczędności, nie z pokuty.
Tam gdzie się lampą świeci
w domach mnóstwo nieplanowych dzieci,
gdzie oświata kiepska, zacofanie
z braku łoża w nogach spanie.
W siole gdzie miejscowi chłopi
wyrabiali płótno z lnu, z konopi,
z płótna szyli pościel, worki i ubrania
do użytku codziennego i do spania.
Jadło – ziemniak , chleb razowy
mąki z zboża, kasze, groch polowy,
burak, marchew, rzepa i kapusta,
na przednówku beka i komora pusta.
Widzę dawne czasy, moją wieś,
która się zapadła, znikła gdzieś,
niema więzi, spotkań, gościnności
jaka była pod strzechami wśród ludności.
autor Wals
Dla wiarygodności kieruję do skansenów, lub muzeów .
Komentarze (1)
wierzę...znam takie opisy z opowiadań