Gdy...
Zamieniasz mnie
W trwożny owoc czarnej jasności
W nadmiar wibracji braku słów myśli
Gdy mnie dotykasz
Znikam jednym muśnięciem Twoich rzęs
Dotykiem tylko Twoich strun basowych
dłoni
Gdy mówisz...
Ginę w rzeczywistości marzeń sennych
Zatopiona w każdym dźwięku Twoich
spierzchniętych ust
Przeradzasz mnie
W niespokojny ład mych uczuć,
Obcą chwilę zmysłów postać mglistą
Gdy widzę Twój wachlarz wspomnień
Goniąc za każdym brakiem śladu moich łez
Mnie samej braku w pajęczynie Twoich
pieszczot
nie...
Nie mówię nie...
Gdy to nie ja dotykam Twych zjawisk
śmiertelnych
Mgnień zdradnych niecierpliwych łaknień
Nie mówię nie...
Z braku kontaktu cząstek Twych istnień
Polanych pragnień duchowych mlecznych
pamięci
Czekam...
Może na 'ile można?'
Na pierwsze objęcie Twojego uśmiechu
NAS.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.