Gdy gwalcisz mnie noca...
Zapach twojej skory osiadl na mym ciele,
twe wytrawne pocalunki zagluszaja moj
gniew.
Wzrokiem przeswietlasz cale me cialo..
Milosc do ciebie-moj najwiekszy grzech.
Ramionami obejmujesz me splatane dlonie.
Odchodzisz z pogarda gdy nastaje swit.
Skladasz na ustach przyspieszony oddech,
Ktory ma starczac, na reszte dni...
Ukradkiem powracasz noca bezgwiezdna.
Bezwstydny usmiech majac na ustach...
Wypelnic sny w ktorych nie bylo ciebie..
Wypelnic dni w ktorych wylegiwala sie
pustka.
Gwalcisz mnie brutalnie,choc oddaje sie z
pokora.
Nie szczedzisz zlosci i czulych slow.
A ja cicho placze patrzac jak
odchodzisz.
Szyderczy pocalunek zmywajac z mych ust.
Komentarze (2)
No ...,niezły erotyk napisałaś....podoba mi
się...taki dość odważny i intymny....;))
Wiersz słodko-gorzki, bo obrazuje poniżenie wymieszane
z przyzwoleniem. Właściwie najbardziej przygnębiająca
jest bezbronność wobec takiego stanu rzeczy. Smutne :(