Gdybyśmy wtedy odeszli
Gdybyśmy wtedy odeszli…
nie zostawiając za sobą śladów i tropów,
gdybyśmy wtedy odeszli…
zostawiając za sobą przeszłość,
i nie oglądali się za siebie,
to piekło by się skończyło
i zła przyszłość nie byłaby nam pisana.
Gdybyśmy wtedy odeszli…
trzymając się silnie za ręce,
gdybyśmy wtedy odeszli
nauczyła byś mnie miłości,
zły sen mógłby się nie sprawdzić,
te krzyże nie byłyby twoje,
nie bylibyśmy smutni dzisiaj wtedy może
poznałbym co to jest prawdziwa rodzina.
Gdybyśmy wtedy odeszli…
nie umiem płakać, a płakać mi się chce,
gdybyśmy wtedy odeszli…
nie byłoby na Ciebie podniesionej reki,
nie zobaczyłabyś już więcej butelki,
nie zarażalibyśmy się nawzajem choroba
życia,
(każdy inna mutacja),
i nie płakalibyśmy teraz
razem lecz osobno.
Gdybyśmy wtedy odeszli…
może odnaleźlibyśmy szczęście na nowo,
gdybyśmy wtedy odeszli…
bo cierpienie nie musiało być nam
pisane,
ja nie pisałbym wierszy,
a przynajmniej tych smutnych…
Gdybyśmy wtedy odeszli…
wsiedli w tramwaj w jedna stronę,
gdybyśmy wtedy odeszli…
i już nie wrócili nigdy nie byłabyś
chora.
Komentarze (4)
Wiersz bardzo interesujący, widzę ostatnie dni u
ciebie tak jakby pewien cykl
przetrwać i żyć
Pozdrawiam serdecznie
Zgadzam się z Halinką
Pozdrawiam:-)
To gdybanie nic nie daje...trzeba walczyć do
ostatniego oddechu, szukać sił do przetrwania i
wspierać w potrzebie...pozdrawiam serdecznie