Gdzie jesteś...?
Za ścianą słychać szum wody,
z kaloryfera bije żółte ciepło
obezwładniające całe moje sztywne ciało.
Było całkiem miło.
No, może poza tym,że
drzewa nie miały już liści,
a wiatr gorączkowo
szukał czegoś na pustych ulicach...
Mimo to czułam bliżej nieokreślony lęk
niewiadomego pochodzenia,
który paraliżował mnie.
W taki dzień coś musi się wydarzyć!
Gdzie jesteś?
Niebo jest zasnute burzowymi chmurami,
dlatego nie mogę wypatrzeć Twoich oczu w
gwiazdach...
Smutno mi...
Boję się, że zapomnę Twoje oczy,
Twoje włosy, Twoje czoło.
Nie chcę tego!!!
Zrób coś, żeby to nigdy nie nastąpiło,
proszę!
Wiatr wkrada się do mego pokoju
przez mikroskopijne szczeliny w nowych
oknach.
Bezgłośnie poruszył firankami.
Ale ja czuję Jego obecność.
Nie jest zimno!
Słyszę ciche pukanie do drzwi,
woda w czajniku zaczyna bulgotać,
wytężam wzrok, aby zobaczeć, czy
klamka porusza się w tak
charakterystyczny sposób, w który
zwykłeś Ty ją poruszać...
Nie.
Niestety nie tym razem.
Ledwo powstrzymuję łzy...
Gdzie jesteś?
Nie pozwól sobie na odejście z mojej
pamięci!!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.