Gdzie się podziałaś Moja...?
Czemu gardzisz pomarańczowymi liśćmi
jesieni?
Czemu się nie uśmiechasz, gdy promyk słońca
w wodzie się mieni?
Czemu burzysz gniazda jaskółek pod naszym
dachem?
Czemu zabijasz mnie od środka słowa
zamachem?
Nie jesteś juz Moją.
Nawet jej częścią już nie jesteś.
Moja była prawdziwą ostoją,
teraz został płacz w wielkim mieście.
Stukot koleji już nie ten sam.
Karetki jeżdżą na głuchym sygnale.
Dobrze, że ławka ciągle tam,
Gdzie Gunter Grass leczy moje zale.
Idź, przekonaj się ile w fontannie łez
moich stopionych,
bruk od kolan odgniecionych.
Idź, przekonaj się na własne oczy,
nim krew moja w wodzie sie zamoczy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.