Gdzieś gdzie papier puka
Nocą powstaje świtu biała plama,
Którą noc ciemna rozjaśnia,
Kropla czarna, co to nocy
Uśpić wszystkiego nie daje,
Czarna nie biała, tak biała,
Ze aż czarna, czy to kolorem
Zabawa nie, bo po cóż kolorem się,
Bawić, gdyż można słowem,
Barwy do zdań nie podobne,
Pozornie zwięzłe można
Się nie wypowiadać. Lecz
Gdy przyjdzie pora, ktoś
Znajdzie mały kalendarz,
Co to zamiast słów kropki postawiał,
Bo z potoku słów jedynie
Koniec potrafi z siebie
Wykrzesać i tak to właśnie
Powstaje natchnienie, które przez
Niektórych natchnieniem zwane
Zwykłym ukojeniem jest
Doprawdy, którego sam autor,
Wyzwolić nie może,
Gdyż zmęczony ciągłym.
Niezrozumieniem oddał się
Za darmo sztuce by dzieci swoje
Karmić zaledwie gwiazdami
Co marzanie ludzi pozornie
Spełniają, gdy oni je chowają
Tam gdzieś głęboko,
Za dnem trzecim, bo za czwartym
Życie swe maja.
Gdyż po prosu z nudów
Umieją jak to co właśnie czytasz
Umiera teraz słowem martwym.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.