W głębi płytkości
Sama decyduje o sobie
podąża ciągle przed Siebie
Drogą niebezpieczną idzie przedzierając
się przez gąszcz myśli.
Czasem gubi się w ich kształtach
bądź rani na ich ostrych wykończeniach.
Rzadko nabierają opływowych kształtów
Ale przyzwyczajenie nie pozwala
Się jej już nawet cieszyć...
Podrażniająca substancja
Wydobywająca się z ran
Daje uczucie miłego połechcenia
Sadystycznych zakątków duszy.
To lekarstwo na zagubienie
bo czym byłoby życie bez bólu
skoro od narodzin towarzyszy.
Otoczona granicami rozsądku
wplatując drut kolczasty w życie
Na każdym Jego zakręcie...
Biegnie zostawiając za sobą
Krople Ambrozji dla pokolenia.
Odpowiedzialna przed swym sumieniem
Zatrzyma się w połowie drogi
By uśmiechnąć się do swego odbicia.
A kałuża jej łez za odzwierciedleniem
rysów twarzy ukaże Jego dłoń.
Od teraz nie będzie biegła...
Pójdzie z nim powoli i w opływowy sposób
Ominie wykończenia ostrych myśli.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.