glebia mojego umyslu
Bezgraniczna glebia mojego umyslu
Wciaz zatloczona jak niedzielny jarmark
Mysli tlumy I wrzawa nieznosna
Roznosi sie I nie ustaje
A dawniej byla tu tylko jedna
Jedna jedyna mysl
Tak piekna I cudownie ciepla
Dawala mi ukojenie
Bylo tu tak spokojnie I beztrosko
Teraz tak rzadko mozemy byc sami
Ciagle tysiace mysli wpatrzonych
I starch sie czai gdzies za rogiem
Starch ze sobie nie poradze
Czarna twarz weglem umorusana
Musial juz nie raz byc tam na dole
Juz wielu pociagnal ze soba
Ja nie chce
Nie moge byc nastepny
Chce z toba uciec
Chce znowu byc z toba sam na sam
Czy jest na to sposob
Tak bardzo cie kocham
I potrzebuje
Przytul mnie
Komentarze (1)
powiedziałabym choć ale to wiersz ...pod skrzydła
anioła ...on Ciebie utuli ...pozdrawiam ciepło