Głupia Józka
Głupia Józka szła po wsi
Ruda i radosna
W samej tylko koszuli
Bo w jej świecie wiosna.
Chodził Pan Bóg po wsi
Jasny i brodaty,
Prosił o miskę zupy
Od chaty do chaty.
Głupia Józka się śmiała
Do wiatru i burzy
I gadała ze swoim
Odbiciem w kałuży.
Głodny Pan Bóg na drodze
Raz po raz przystawał,
Dziwił się że we wsi
Nikt go nie poznawał.
Głupia Józka się w Niebo
Wgapiała czasami,
Przyjaźniła się z wszystkimi
W okolicach psami.
Pan Bóg szedł i się smucił,
Że takiej chwili dożył
W której Go nie poznają
Ci, których sam stworzył.
Głupia Józka szła po wsi
Plotła bajki, cuda...
Niedość, że głupia, mówili,
To jeszcze i ruda.
Usiadł Pan Bóg zmęczony
na chałupy progu,
Głupia Józka podeszła
Pokłonić się Bogu.
Pokłoniła się pięknie
I mówi do Boga:
"Pewnieś Boże zmęczony,
Długa z Nieba droga."
Podjadł Pan Bóg krupniku
I wdzięczny ogromnie,
Mówi do Józki:
"Dziecko, nie poszłabyś do mnie?"
Gadali we wsi: głupia Józka
Gotowała zupę
I puściła z dymem
siebie i chałupę.
Rzeczywiście, głupia Józka
Już we wsi nie mieszka,
Chodzi z Bogiem pod rękę,
Po niebiańskich ścieżkach
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.