Góra lodowa
Wciąż mnie odtrącasz, nogą odpychasz!
Spadam ze schodów, o stopień niżej,
Pod górę znowu, wspinam się ciężko,
Mój trud! Mój czas!...
Niedoceniony…
Wszystko to jakbyś mówiła do mnie z
zachętą
,,Bardziej się staraj…,, Lecz ja wiem
że to…
Nie zachętą jest a odmową,, Nie kocham
Cię!,,
Do szaleństwa granic i umysłu doprowadzam
się
Jesteś jak twierdza, szczelnie broniona,
Jak schody do krain marzeń,
Tam o! W chmurach początek mają…
A może górą lodową jesteś?!
Ja nigdy pod nią wejść nie mogę, ani na
nią…
Ciągle po niej spływam, topię się od
mrozu,
Na lodzie maski jej, niezdobytej,
Spadam i wiję się z bólu, u stóp podnóży
Jak podnóżek jestem, pantofel stary...
Którego zawsze przydepnąć i na bok odrzucić
możesz,
My?! Pytasz… Magnezy dwa ja plus,
Ty minus odpychasz mnie bardziej,
Tym ja bardziej ku Tobie prę,
Mimo przeszkód… Zakrętów
przepaściami,
Które do góry prowadzą…
Z pieśnią na ustach sławić to chcę!
,,Na zabój… Kocham Cię!,,
Nadzieje wciąz mam... Na dobry koniec wsyztskiego :)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.