gorączka
rozpala od środka
niepostrzeżenie
skórę okrywa
rozkosznym rumieniem
rozprzestrzenia
się w żył plątaninie
serce już pędzi
jak chart po równinie
pierś w żądzy tlenu
szybciej się wznosi
czoło rozgrzane
o dłoń chłodną prosi
usta spękane
spalone
spierzchnięte
kąciki ich w dół
nieznacznie
wygięte
oczy
choć swiecą
tajemnym blaskiem
w głowie coś zgrzyta
i pęka
z trzaskiem
obłęd już czuję
nie mogę go znieść
termometr wyjmuję:
trzydzieści dziewięć i sześć..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.