Gorzka czekolada
w czarnej torebce białe pudełko,
a w nim tabletki... i ja.
na torcie zgasło już moje światełko.
czy śmierć swój egzamin zda?
Pragnęłam życia, kochałam wiosnę,
kwiaty, powiew wiatru i deszcz.
o ludziach pisałam wiersze radosne,
lubiłam poduszki, które miały pierz.
Mówisz mi że cierpiałeś między
uderzeniem
pioruna, kiedy nie było mnie tam,
Tylko Ty byłeś moim cichym istnieniem,
duszą, którą kocham i dobrze znam.
I gdyby Bóg nie zechciał mnie uratować,
nie usłyszałbyś teraz serca skargi,
nienawiści jego teraz możesz kosztować,
już każdy pocałunek będzie miał słone
wargi!
Komentarze (3)
Nic nie jest na zawsze i po nocy przychodzi dzień!
Pozdrawiam!
Witaj..porusza przekazem ,ból i cierpienie nikt za nas
nie udżwignie niesiemy go sami,dobry,,pozdrawiam++
tam na końcu chyba miały być wargi ale całość bardzo
mnie wzruszyła pozdrawiam i zapraszam do siebie