Grajek
Często na placu siedział
Stary defil w jego rękach brzmiał
Obok kapelusz pełen nadziei leżał
Czasem dźwięk monet mu dogrywał
Śpiewał on o ludzkich słabościach
O tym ile przez ludzi wycierpiał
Niektórzy stali i ze smutkiem słuchali
Z żalem patrzyli i szczerze żałowali
Ale nie zrobili nic
By odpowiedzieć na jego
Dźwięku płacz
Dumni ze swego
Szli tam gdzie mieli iść
Żyjąc z dnia na dzień
Nie oczekiwał na cud
Miał nadzieje i o niej śpiewał
Nikt tego nie słyszał
Grał póki miał sił
A w jego głosie powoli już
Wiary nie było słychać
Coraz to słabsza siła z nut
I kapelusz omijało już coraz więcej dusz
Aż monet zapomniał dźwięk
A gitara była już zmęczona i stara
W końcu pewnego dnia
Na placu białym zapanowała cisza
Ślad wtedy po nim zaginął
I nawet nikt tego nie zauważył
A co z grajkiem stało się
Tego nikt nie wie
Może kiedyś zobaczysz go
Na plecach będzie niósł swą gitarę
A na głowie kapelusz z napisem nadzieja
I może kiedyś siądzie znów
Zaśpiewa swe marzenia ze snów
Komentarze (3)
Nie wiem co ciebie natchnęło do napisania tak smutnego
wiersza, ale obawiam się że ten wiersz to samo życie,+
he he ... to chyba o mnie...pozdrawiam
z przyjemnością przeczytałem ten pełen smutku
wiersz......a zarazem "pełen nadziei kapelusz" z
rytmicznym dźwiękiem wrzucanych przez wrażliwych ludzi
monet...........