GRANICE
Czas, co z miejsca zboczył,
zapętlił postronek.
I skurczyły się nagle
wszystkie świata strony.
Horyzont zacieśniony, raptem,
do ścian czterech.
Nieskończoność odcięta
z dachu do parteru.
W pół drogi.
W pół słowa.
Pół mózgu, jakby śmierć,
jak czarny atrament.
Wzrok palą cudze mózgi,
chore, jak żądze rozpasane.
Albo bez żądz,
na wpół, na ćwierć
złamane.
Pół kroku i poznam prawdę.
Przy drzwiach już jestem.
Cóż to!?
Nie ma klamek!?
J.E.S.
Komentarze (20)
Macie rację, cholera.
To stary wiersz i chyba dobrze, że go tu wstawiłem.
Daliście mi do myślenia.
Spróbuję sobie przeanalizować i wprowadzić ewentualne
poprawki.
Dziękuję.
Macie rację, cholera.
To stary wiersz i chyba dobrze, że go tu wstawiłem.
Daliście mi do myślenia.
Spróbuję sobie przeanalizować i wprowadzić ewentualne
poprawki.
Dziękuję.
Macie rację, cholera.
To stary wiersz i chyba dobrze, że go tu wstawiłem.
Daliście mi do myślenia.
Spróbuję sobie przeanalizować i wprowadzić ewentualne
poprawki.
Dziękuję.
Szaleństwo nie ma granic...
pierwsza zwrotka najlepsza wg mnie,
ciekawa metaforyka, ostatnia jakby zabrakło Ci pomysłu
na zakończenie
cóż dla szalonego oznacza brak klamek?
pozdrawiam:)
Budowałeś pięknie mroczny nastrój szaleństwa,
nasilający się w miarę czytania(przynajmniej ja to tak
odczytuję) i zakończyłeś jakimś komediowym:
"Cóż to!?
Nie ma klamek!"
Wydaje mi się ,że koniec winien być zupełnie inny.
Przepraszam, jeśli uraziłem.
Oczywiście może być tak ,że zupełnie nie zrozumiałem
przekazu. W tym przypadku przepraszam jeszcze
bardziej.
Miłego wieczoru