Gwóźdź
Wbije gwóźdź do Twojej trumny
i uśmiechnę się wieczorem
chciałeś zniszczyć moje wiersze
kto tu gorszym jest potworem
po poetach są ulice
po mordercach paragrafy
chciałeś spalić mnie i sztukę
lecz nie dałeś nam rady
Przyszedłeś nocą i liczyłeś
że będziemy spać jak zwykle
wziąłeś z soba trochę ognia
takie było z Ciebie bydle
bezgraniczne przekonane
i zepsute ponad miare
wybacz ale miałeś pecha
tamtej nocy ja nie spałem
Ocaliło mnie natchnienie
już nie raz tak bywało
zanim ogień zajął dom
ze snu mnie wyrwało
ugasiłem go rękoma
potem w pogoń się rzuciłem
świat zbyt mały dla był nas
z tej pogoni sam wróciłem
Wziąłem kąpiel potem chwilę
posiedziałem w ciszy nocy
każdy z nas ma to
o co się tak bardzo prosi
Komentarze (1)
Natchnienie to jest bezcenna rzecz. I często dopada
nas znienacka. Ciekawy wiersz:)