Hałaśliwy Bóg
drzwi nieśmiało uchylają się
skrzypi nienaoliwiony zawias
na szczęście
zaglądasz do mnie
czekasz na zaproszenie
mój uśmiech
lub chociaż skinienie głowy
milczysz
podnoszę wzrok znad książek
rozdrażniony jękiem
otwieranych drzwi
znów zgubiłem myśl
przez Ciebie
a mogłam właśnie wpaść na pomysł życia
rozwiązać problem istnienia Boga
powstania człowieka
lub chociaż głodu na świecie
ale już nie mogę
zatopiony w myślach
nawet nie usłyszałbym pukania
zbyłbym Cię nieświadomością
ze spokojnym sumieniem
z kakofonii mojego ja
wyrwała mnie jednak brutalnie
jakże podobna kakofonia
nienaoliwionych zawiasów
na szczęście
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.